Otóż, pójście na zakupy oznacza dla mnie obecnie wycieczkę do ikei oraz praktikera po 20litrowy worek ziemi i kilka pudełek. Myślę, że jeszcze 5 lat temu nie używałam słowa zakupy do innej czyności niż kupowania ciuchów. Kiedyś człowiek miał siłę i zdrowie stać w kolejkach do przymierzalni i mierzyć dziesiątą białą bluzkę, zastanawiając się, która wygląda na t ą j e d y n ą .
Może to są tylko moje indywidualne spostrzeżenia, bo po kilku życiowych doświadczeniach po prostu nie lubię chodzić po sklepach z ciuchami, a większość wszystkiego co tylko mogę kupuję przez internet (damn you, Ikea!).
A więc prezentuje Wam poniżej mój jesienny h a u l , enjoy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz